wtorek, 8 listopada 2011
niedziela, 2 października 2011
KOBIETY NIE LUBIĄ PYTAŃ
Film "The Tourist" opowiada o amerykańskim turyście Franku (Johnny Depp), który znajduje się w niebezpieczeństwie z powodu spisku uknutego przez agentkę Interpolu Elise (Angelina Jolie). Kobieta wykorzystuje go jako przynętę, by wywabić z kryjówki nieuchwytnego przestępcę, z którym kiedyś miała romans. Poznają się w pociągu, gdzie po krótkiej konwersacji nieznajomy robi wszystko, czego życzy sobie kobieta.
Rozmowa przebiegała miej więcej tak:
- Zaproś mię na kolację Frank.
- Słucham? (zaskoczony i zdziwiony)
- Zechciałabyś zjeść ze mną kolację?
- Kobiety nie lubią pytań? ( i tu poczułem się jak w domu :))
(próbuje dalej) - Zjedz ze mną kolację.
- Zbyt stanowczo.
(kolejna próba)- Zjesz za mną kolację?
- Znowu pytanie.
(zakłopotanie Franka)
- Wybieram się na kolację. Jeśli chcesz się przyłączyć...
Rozmowa przebiegała miej więcej tak:
- Zaproś mię na kolację Frank.
- Słucham? (zaskoczony i zdziwiony)
- Zechciałabyś zjeść ze mną kolację?
- Kobiety nie lubią pytań? ( i tu poczułem się jak w domu :))
(próbuje dalej) - Zjedz ze mną kolację.
- Zbyt stanowczo.
(kolejna próba)- Zjesz za mną kolację?
- Znowu pytanie.
(zakłopotanie Franka)
- Wybieram się na kolację. Jeśli chcesz się przyłączyć...
Jak widać ciężko jest zaprosić na kolacje bez zadania pytania. Pomimo, że scena się skończyła, a kolejna jest przy stole w restauracji pociągu, to i tak konwersacja kończy się zwrotem pytającym "Jeśli zechcesz...".
Scena z pociągu jest majstersztykiem prowadzenia negocjacji i skłonienia strony przeciwnej do robienia tego, czego się oczekuje. Tym bardziej, że na samym początku najpotężniejsza "broń" została odebrana. Oczywiście nie ma żadnej lepszej "broni" w negocjacji jak zadawanie odpowiednich pytań, które pozwalają kontrolować sytuację. Frank z w/w sceny został "powalony na dechy". Fakt, prawdą jest, że w relacji kobiety nie lubią pytań, ponieważ one chcą widzieć mężczyznę, który podejmuje decyzje, jest zdecydowany i wie czego chce. Natomiast pytania z punktu widzenia mężczyzny mają praktyczną funkcję "skrócenia drogi" do zadowolenia kobiety. W końcu ile razy zrobiłeś coś od siebie, szczerze, wyszedłeś z inicjatywą i okazało się to tylko jednym wielki nieporozumieniem. Zadajesz, więc pytanie żeby wyeliminować błędy i porażki i zobaczyć w jej oczach odrobinę zadowolenia. Z punktu widzenia kobiet wygląda to jednak trochę inaczej - przeszedłem szybki kurs w domu :). Każde pytanie w stylu, czy tak będzie ok? i czy jak zrobimy to lub tamto to będzie ok?, a czy masz dzisiaj ochotę na ...? itp, w oczach kobiety odbierane jest to jako brak zaangażowania, zdecydowania i chęć zrzucenia odpowiedzialności na kobietę. Aha jeszcze o jednym musisz pamiętać mianowicie, że to co wczoraj było ok nie oznacza, że dzisiaj też będzie ok.
Podsumowując:
Słowa to potężna "broń".
Pytania pozwalają kontrolować sytuację.
Kobiety nie lubią pytań.
Wniosek:
Musisz szkolić sie dalej.
Trenuj w domu - wszystkim wyjdzie to na dobre :)
Powodzenia
czwartek, 30 czerwca 2011
piątek, 1 kwietnia 2011
KOCHAJ LUDZI, BAW SIĘ DOBRZE I ZARABIAJ PIENIĄDZE
Oto, co uznałem za dobre i co za piękne:
Móc jeść i pić, i być dobrej myśli przy wszelkim trudzie,
jaki się znosi pod słońcem podczas krótkiego swojego życia,
które mu dał Bóg; bo to jest jego los.
Również gdy Bóg daje człowiekowi bogactwo i skarby
i pozwala mu korzystać z tego,
i mieć w tym swój dział,
i radować się w swoim trudzie -
jest to dar Boży,
Bo taki nie myśli wiele o swoim krótkim życiu,
gdyż Bóg udziela mu radości serca.
Biblia
Móc jeść i pić, i być dobrej myśli przy wszelkim trudzie,
jaki się znosi pod słońcem podczas krótkiego swojego życia,
które mu dał Bóg; bo to jest jego los.
Również gdy Bóg daje człowiekowi bogactwo i skarby
i pozwala mu korzystać z tego,
i mieć w tym swój dział,
i radować się w swoim trudzie -
jest to dar Boży,
Bo taki nie myśli wiele o swoim krótkim życiu,
gdyż Bóg udziela mu radości serca.
Biblia
niedziela, 27 marca 2011
NAPOLEN HILL :: Prawa sukcesu. Tom XV i XVI - fragment
POTĘGA MODLITWY
— Nie — powiedział prawnik. — Nie wniosę pańskiego oskarżenia
przeciwko temu człowiekowi. Może pan wziąć kogoś innego do tej
sprawy albo może pan ją wycofać, jak pan woli.
— Myśli pan, że nic się na tym nie da zarobić?
— Prawdopodobnie dałoby się na tym trochę zarobić, ale na te pieniądze
ten człowiek musiałby sprzedać ten niewielki domek, gdzie
mieszka i który jest jedyną rzeczą, jaką on ma! Ale i tak nie chcę się
mieszać w tę sprawę.
— Wystraszył się pan, co?
— Wcale nie.
przeciwko temu człowiekowi. Może pan wziąć kogoś innego do tej
sprawy albo może pan ją wycofać, jak pan woli.
— Myśli pan, że nic się na tym nie da zarobić?
— Prawdopodobnie dałoby się na tym trochę zarobić, ale na te pieniądze
ten człowiek musiałby sprzedać ten niewielki domek, gdzie
mieszka i który jest jedyną rzeczą, jaką on ma! Ale i tak nie chcę się
mieszać w tę sprawę.
— Wystraszył się pan, co?
— Wcale nie.
— Pewnie ten gość bardzo błagał, żeby mu odpuścić?
— No tak, tak było.
— A pan ustąpił, no nie?
— Tak.
— Co pan właściwie zrobił?
— Chyba trochę się rozpłakałem.
— I ten gościu bardzo pana prosił, tak?
— Nie, tego nie powiedziałem. Nie odezwał się do mnie ani słowem.
— Aaa, to mogę łaskawie zapytać, do kogo się zwracał na pańskim
przesłuchaniu?
— Do Boga Wszechmogącego.
— Aha, zaczął się modlić, tak?
— Nie specjalnie dla mnie, wcale nie na pokaz. Widzi pan, znalazłem
ten domek dość łatwo i zapukałem do drzwi, które stały otworem,
ale nikt mnie nie słyszał. Wszedłem więc do małego przedsionka
i zobaczyłem przez niedomknięte drzwi przytulny salonik. A tam
na łóżku, z siwą głową wysoko na poduszkach, leżała starsza pani
wyglądająca zupełnie tak samo jak moja matka, ostatnim razem kiedy
widziałem ją żywą na tej ziemi. Miałem właśnie zapukać, kiedy
powiedziała: „Dobrze tatku, możemy zaczynać, jestem gotowa”. A
na kolanach przy jej łóżku klęczał stary, siwowłosy człowiek, jeszcze
starszy niż jego żona, jak mi się zdawało. I wtedy już za skarby świata
nie mogłem zapukać. No więc on zaczął. Najpierw przypomniał
Bogu, że nadal są Jego posłusznymi dziećmi, żona i on, i że obojętnie,
co On uważa za słuszne zesłać na nich, nie będą się buntować
wobec jego woli. Oczywiście „ciężko nam będzie stać się bezdomnymi
teraz na starość, kiedy biedna mama jest taka chora i bezradna, i
ech! Jak zupełnie inaczej by to było, gdyby chociaż jeden z chłopaków
ocalał z wojny”. Wtedy głos mu się jakby załamał, a biała ręka
ukradkiem wysunęła się spod kołdry i pogładziła go po siwych włosach.
Potem powtórzył jeszcze raz, że nic nie mogłoby być znowu
tak straszne, jak rozstanie z tymi trzema synami — chyba żeby rozdzielono
jego i matulę.
Na koniec zaczął pocieszać się faktem, iż dobry Bóg wie, że to nie z
jego winy grozi im teraz obojgu utrata ich małego domku, co oznaczałoby
żebractwo i spanie w przytułkach — gdzie prosili, aby Bóg
ich nie zsyłał, jeśli taka Jego wola. A potem zacytował mnóstwo
obietnic o bezpieczeństwie tych, którzy pokładają swoją ufność w
Bogu. Prawdę mówiąc, była to najbardziej przejmująca modlitwa,
jaką kiedykolwiek słyszałem. A na końcu poprosił o błogosławieństwo
Boże dla tych, którzy mieli ich skarżyć i domagać się sprawiedliwości.
Prawnik ciągnął dalej, bardzo cichym głosem:
— I — myślę teraz — że wolałbym sam dziś iść spać do przytułku,
niż splamić swoje serce i ręce krwią z takiego oskarżenia jak to.
— Boimy się pokonać modlitwę staruszka?
— Niech cię Bóg błogosławi, człowieku, ale nie mógłbyś jej pokonać!
— powiedział prawnik. — Powiadam ci, on pozostawił wszystko
woli Bożej; wyłuszczył swoje i nasze pragnienia Bogu, ale ze
wszystkich mów sądowych, jakie słyszałem, ta była najlepsza. Widzisz,
uczono mnie tych rzeczy w dzieciństwie. No i zobacz, dlaczego
poszedłem tam właśnie wtedy, kiedy mogłem usłyszeć tę modlitwę?
Nie wiem na pewno, ale jedno wiem — że oddaję tę sprawę.
— Żałuję — powiedział klient, wiercąc się niespokojnie — że mi
pan powiedział o tej modlitwie staruszka.
— Dlaczego?
— No bo chciałbym dostać pieniądze ze sprzedaży tego domu, ale
mnie też nauczono Biblii dosyć dobrze, kiedy byłem małym chłopcem
i nie w smak mi przeciwstawiać się temu, o czym pan mówi.
Trzeba było nie słuchać ani słówka, a następnym razem radzę nie
podsłuchiwać czegoś, co nie jest przeznaczone dla pańskich uszu.
Prawnik uśmiechnął się.
— Mój drogi panie — powiedział. — Znowu pan jest w błędzie. To
było przeznaczone dla moich uszu; i dla pańskich także. Bóg
Wszechmogący tak to przeznaczył. Jeszcze pamiętam, jak moja stara
matka śpiewała o tym, że Bóg działa w najdziwniejszy sposób.
— Tak, moja matka też to śpiewała — powiedział klient, zgniatając
dokumenty roszczeniowe w dłoniach. — Może pan do nich zadzwonić
rano, jeśli pan chce, i niech pan powie „matuli” i „tatkowi”, że
pozew został wycofany.
— W najdziwniejszy sposób — dodał prawnik z uśmiechem.
***
Ani ta lekcja, ani ten kurs, którego jest częścią, nie opiera się na ckliwych
sentymentach, ale nie da się uciec od prawdy, że sukces w swojej
najwyższej i najszlachetniejszej formie sprowadza człowieka w
końcu do widzenia wszystkich relacji międzyludzkich z uczuciem
głębokiego wzruszenia; takim, jakie czuł ów prawnik, podsłuchawszy
modlitwę starego człowieka.
Może to staroświeckie myślenie, ale jakoś nie mogę pozbyć się przekonania,
iż żaden człowiek nie może osiągnąć najwyższej kategorii
sukcesu bez pomocy naprawdę szczerej modlitwy!
Modlitwa jest kluczem, którym można otworzyć sekretne przejście
opisywane w Części Jedenastej. W naszym wieku świeckich spraw,
kiedy szczytowa myśl większości ludzi koncentruje się na gromadzeniu
bogactwa albo walce o utrzymanie się przy życiu, łatwo nam jest
przegapić potęgę szczerej modlitwy.
Nie twierdzę, że powinniście uciekać się do modlitwy jako sposobu
na rozwiązanie swoich codziennych problemów, które wymagają natychmiastowej
uwagi. Nie posunę się tak daleko w kursie szkoleniowym
przeznaczonym głównie dla tych, którzy potrzebują go na drodze
do sukcesu mierzonego w dolarach. Ale czy mógłbym nieśmiało
zasugerować, abyście może spróbowali tak na próbę pomodlić się,
kiedy wszystko inne nie zdoła przynieść wam zadowalającego sukcesu?
Trzydziestu chłopa, rozczochranych, z zaczerwienionymi oczami, w
rządku przed sędzią Sądu Policyjnego San Francisco. Zwykłe poranne
towarzystwo pijaków i chuliganów. Niektórzy starzy bywalcy,
inni zwiesili głowy ze wstydu. Właśnie kiedy ucichł chwilowy rumor
spowodowany wprowadzeniem aresztantów, zdarzyła się dziwna
rzecz. Silny, czysty głos gdzieś z głębi zaczął śpiewać:
Zeszłej nocy gdy spałem,
Sen piękny widziałem.
„Zeszłej nocy!” Przecież był to dla nich wszystkich koszmar albo pijackie
zamroczenie. Ta pieśń była takim kontrastem do okropnej rzeczywistości,
że wszyscy doznali nagłego szoku na myśl przyniesioną
w tej pieśni.
W Jerozolimie stałem,
Na świątynię spoglądałem.
Mówiła dalej pieśń. Sędzia zastygł na chwilę. Zapytał po cichu. Były
członek słynnej kompanii operowej czekał na proces w sprawie fałszerstwa.
To on śpiewał w swojej celi.
W międzyczasie pieśń biegła dalej, a każdy z ludzi stojących w linii
okazał jakiś rodzaj emocji. Jeden czy dwóch upadło na kolana. Jeden
chłopiec na końcu szeregu, po desperackiej próbie odzyskania samokontroli,
oparł się o ścianę, schował twarz w ramionach i załkał:
„Och mamo, matko moja”.
Te łkania, przedzierające się do serc wszystkich, którzy je słyszeli, oraz
ta pieśń, wciąż wlewająca się na salę sądową, zlały się ze sobą w ogólnej
ciszy. Wreszcie jeden z ludzi zaprotestował:
— Wysoki Sądzie — powiedział. — Czy musimy tego słuchać? Jesteśmy
tu, by dostać swoją karę, ale to...
On też zaczął szlochać.
[…]
KLIKNIJ ABY KUPIĆ— No tak, tak było.
— A pan ustąpił, no nie?
— Tak.
— Co pan właściwie zrobił?
— Chyba trochę się rozpłakałem.
— I ten gościu bardzo pana prosił, tak?
— Nie, tego nie powiedziałem. Nie odezwał się do mnie ani słowem.
— Aaa, to mogę łaskawie zapytać, do kogo się zwracał na pańskim
przesłuchaniu?
— Do Boga Wszechmogącego.
— Aha, zaczął się modlić, tak?
— Nie specjalnie dla mnie, wcale nie na pokaz. Widzi pan, znalazłem
ten domek dość łatwo i zapukałem do drzwi, które stały otworem,
ale nikt mnie nie słyszał. Wszedłem więc do małego przedsionka
i zobaczyłem przez niedomknięte drzwi przytulny salonik. A tam
na łóżku, z siwą głową wysoko na poduszkach, leżała starsza pani
wyglądająca zupełnie tak samo jak moja matka, ostatnim razem kiedy
widziałem ją żywą na tej ziemi. Miałem właśnie zapukać, kiedy
powiedziała: „Dobrze tatku, możemy zaczynać, jestem gotowa”. A
na kolanach przy jej łóżku klęczał stary, siwowłosy człowiek, jeszcze
starszy niż jego żona, jak mi się zdawało. I wtedy już za skarby świata
nie mogłem zapukać. No więc on zaczął. Najpierw przypomniał
Bogu, że nadal są Jego posłusznymi dziećmi, żona i on, i że obojętnie,
co On uważa za słuszne zesłać na nich, nie będą się buntować
wobec jego woli. Oczywiście „ciężko nam będzie stać się bezdomnymi
teraz na starość, kiedy biedna mama jest taka chora i bezradna, i
ech! Jak zupełnie inaczej by to było, gdyby chociaż jeden z chłopaków
ocalał z wojny”. Wtedy głos mu się jakby załamał, a biała ręka
ukradkiem wysunęła się spod kołdry i pogładziła go po siwych włosach.
Potem powtórzył jeszcze raz, że nic nie mogłoby być znowu
tak straszne, jak rozstanie z tymi trzema synami — chyba żeby rozdzielono
jego i matulę.
Na koniec zaczął pocieszać się faktem, iż dobry Bóg wie, że to nie z
jego winy grozi im teraz obojgu utrata ich małego domku, co oznaczałoby
żebractwo i spanie w przytułkach — gdzie prosili, aby Bóg
ich nie zsyłał, jeśli taka Jego wola. A potem zacytował mnóstwo
obietnic o bezpieczeństwie tych, którzy pokładają swoją ufność w
Bogu. Prawdę mówiąc, była to najbardziej przejmująca modlitwa,
jaką kiedykolwiek słyszałem. A na końcu poprosił o błogosławieństwo
Boże dla tych, którzy mieli ich skarżyć i domagać się sprawiedliwości.
Prawnik ciągnął dalej, bardzo cichym głosem:
— I — myślę teraz — że wolałbym sam dziś iść spać do przytułku,
niż splamić swoje serce i ręce krwią z takiego oskarżenia jak to.
— Boimy się pokonać modlitwę staruszka?
— Niech cię Bóg błogosławi, człowieku, ale nie mógłbyś jej pokonać!
— powiedział prawnik. — Powiadam ci, on pozostawił wszystko
woli Bożej; wyłuszczył swoje i nasze pragnienia Bogu, ale ze
wszystkich mów sądowych, jakie słyszałem, ta była najlepsza. Widzisz,
uczono mnie tych rzeczy w dzieciństwie. No i zobacz, dlaczego
poszedłem tam właśnie wtedy, kiedy mogłem usłyszeć tę modlitwę?
Nie wiem na pewno, ale jedno wiem — że oddaję tę sprawę.
— Żałuję — powiedział klient, wiercąc się niespokojnie — że mi
pan powiedział o tej modlitwie staruszka.
— Dlaczego?
— No bo chciałbym dostać pieniądze ze sprzedaży tego domu, ale
mnie też nauczono Biblii dosyć dobrze, kiedy byłem małym chłopcem
i nie w smak mi przeciwstawiać się temu, o czym pan mówi.
Trzeba było nie słuchać ani słówka, a następnym razem radzę nie
podsłuchiwać czegoś, co nie jest przeznaczone dla pańskich uszu.
Prawnik uśmiechnął się.
— Mój drogi panie — powiedział. — Znowu pan jest w błędzie. To
było przeznaczone dla moich uszu; i dla pańskich także. Bóg
Wszechmogący tak to przeznaczył. Jeszcze pamiętam, jak moja stara
matka śpiewała o tym, że Bóg działa w najdziwniejszy sposób.
— Tak, moja matka też to śpiewała — powiedział klient, zgniatając
dokumenty roszczeniowe w dłoniach. — Może pan do nich zadzwonić
rano, jeśli pan chce, i niech pan powie „matuli” i „tatkowi”, że
pozew został wycofany.
— W najdziwniejszy sposób — dodał prawnik z uśmiechem.
***
Ani ta lekcja, ani ten kurs, którego jest częścią, nie opiera się na ckliwych
sentymentach, ale nie da się uciec od prawdy, że sukces w swojej
najwyższej i najszlachetniejszej formie sprowadza człowieka w
końcu do widzenia wszystkich relacji międzyludzkich z uczuciem
głębokiego wzruszenia; takim, jakie czuł ów prawnik, podsłuchawszy
modlitwę starego człowieka.
Może to staroświeckie myślenie, ale jakoś nie mogę pozbyć się przekonania,
iż żaden człowiek nie może osiągnąć najwyższej kategorii
sukcesu bez pomocy naprawdę szczerej modlitwy!
Modlitwa jest kluczem, którym można otworzyć sekretne przejście
opisywane w Części Jedenastej. W naszym wieku świeckich spraw,
kiedy szczytowa myśl większości ludzi koncentruje się na gromadzeniu
bogactwa albo walce o utrzymanie się przy życiu, łatwo nam jest
przegapić potęgę szczerej modlitwy.
Nie twierdzę, że powinniście uciekać się do modlitwy jako sposobu
na rozwiązanie swoich codziennych problemów, które wymagają natychmiastowej
uwagi. Nie posunę się tak daleko w kursie szkoleniowym
przeznaczonym głównie dla tych, którzy potrzebują go na drodze
do sukcesu mierzonego w dolarach. Ale czy mógłbym nieśmiało
zasugerować, abyście może spróbowali tak na próbę pomodlić się,
kiedy wszystko inne nie zdoła przynieść wam zadowalającego sukcesu?
Trzydziestu chłopa, rozczochranych, z zaczerwienionymi oczami, w
rządku przed sędzią Sądu Policyjnego San Francisco. Zwykłe poranne
towarzystwo pijaków i chuliganów. Niektórzy starzy bywalcy,
inni zwiesili głowy ze wstydu. Właśnie kiedy ucichł chwilowy rumor
spowodowany wprowadzeniem aresztantów, zdarzyła się dziwna
rzecz. Silny, czysty głos gdzieś z głębi zaczął śpiewać:
Zeszłej nocy gdy spałem,
Sen piękny widziałem.
„Zeszłej nocy!” Przecież był to dla nich wszystkich koszmar albo pijackie
zamroczenie. Ta pieśń była takim kontrastem do okropnej rzeczywistości,
że wszyscy doznali nagłego szoku na myśl przyniesioną
w tej pieśni.
W Jerozolimie stałem,
Na świątynię spoglądałem.
Mówiła dalej pieśń. Sędzia zastygł na chwilę. Zapytał po cichu. Były
członek słynnej kompanii operowej czekał na proces w sprawie fałszerstwa.
To on śpiewał w swojej celi.
W międzyczasie pieśń biegła dalej, a każdy z ludzi stojących w linii
okazał jakiś rodzaj emocji. Jeden czy dwóch upadło na kolana. Jeden
chłopiec na końcu szeregu, po desperackiej próbie odzyskania samokontroli,
oparł się o ścianę, schował twarz w ramionach i załkał:
„Och mamo, matko moja”.
Te łkania, przedzierające się do serc wszystkich, którzy je słyszeli, oraz
ta pieśń, wciąż wlewająca się na salę sądową, zlały się ze sobą w ogólnej
ciszy. Wreszcie jeden z ludzi zaprotestował:
— Wysoki Sądzie — powiedział. — Czy musimy tego słuchać? Jesteśmy
tu, by dostać swoją karę, ale to...
On też zaczął szlochać.
[…]
DROGA DO SUKCESU
Kiedy byłem na wykładach biznesowych z udziałem Petera J. Danielsa - chrześciajańskiego miliardera - zadawano dużo pytań typu: Jak odnieść sukces? Od czego zacząć biznes? Co jest ważne w biznesie? Na te i inne podobne pytania padała odpowiedź w formie pytania: Ile przeczytałeś biografii ludzi, którzy odnieśli sukces? Jaką ilością przeczytanych lektur tego typu możesz pochwalić w skali tygodnia, miesiąca, czy roku? Peter J. Daniels wskazywał w ten sposób, jak ważne jest to, abyśmy uczyli się i korzystali z mądrości ludzi, którzy odnieśli już sukces.
Dlatego gorąco polecam n/w książkę:
"Henry Ford - Moje życie i dzieło"
Henry Ford w swojej autobiografii jest stanowczy, bezkompromisowy, trzyma się faktów:
O ludziach bez wyobraźni...
Na świecie można się spotkać z dwoma pokrojami ludzi niemądrych. Jednym jest milioner, wyobrażający sobie, że gromadząc pieniądze, skupia w swym ręku prawdziwą władzę, a drugim reformator, bez grosza, wierzący, że gdy tylko uda mu się odebrać pieniądze jednej klasie, by dać drugiej, uleczy wszystkie bolączki świata. I jeden, i drugi osadzeni są na fałszywym tropie. Mogliby równie dobrze wykupić wszystkie szachy i domina świata, łudząc się, że przez to skupują niebywałą umiejętność tych gier.
O biznesie...
Myślano dotychczas, że biznes istnieje wyłącznie dla zysku. Tymczasem prawdą jest, że biznes istnieje dla świadczenia usług. Biznes jest zawodem i jako taki musi mieć uznaną etykę zawodową, której naruszenie poniża człowieka. Biznesowi potrzeba więcej ducha zawodowego, dążącego do zawodowej uczciwości wynikającej nie z konieczności, lecz z osobistej godności.
O Tobie...
Nie bój się przyszłości, a nie czcij przeszłości! Ten, kto boi się przyszłości, potencjalnego niepowodzenia, sam ogranicza swoją działalność. Niepowodzenie jest tylko sposobnością do inteligentniejszego rozpoczynania na nowo. Nie ma wstydu w uczciwym niepowodzeniu; wstydem jest bać się niepowodzenia. To, co minęło, jest użyteczne tylko o tyle, o ile wskazuje drogi i sposoby postępu.
O faktach...
Każdy człowiek spacerujący po ulicy Bagley 58 w Detroit późną nocą 4 czerwca 1896 roku był świadkiem dziwnej sceny: Henry Ford z siekierą w ręku rozbijał ścianę z cegieł swego wynajętego garażu. Właśnie odpalił swój nowy, zasilany paliwem samochód, ale ten okazał się zbyt duży, aby przejechać przez drzwi. Ford wielokrotnie opowiadał historię tej krótkiej przejażdżki w deszczu przez Grand River Avenue do Washington Boulevard. Zawsze dodawał, że stworzenie swego "czterocykla" zajęło mu 7 lat.
Dlatego gorąco polecam n/w książkę:
"Henry Ford - Moje życie i dzieło"
Henry Ford w swojej autobiografii jest stanowczy, bezkompromisowy, trzyma się faktów:
O ludziach bez wyobraźni...
Na świecie można się spotkać z dwoma pokrojami ludzi niemądrych. Jednym jest milioner, wyobrażający sobie, że gromadząc pieniądze, skupia w swym ręku prawdziwą władzę, a drugim reformator, bez grosza, wierzący, że gdy tylko uda mu się odebrać pieniądze jednej klasie, by dać drugiej, uleczy wszystkie bolączki świata. I jeden, i drugi osadzeni są na fałszywym tropie. Mogliby równie dobrze wykupić wszystkie szachy i domina świata, łudząc się, że przez to skupują niebywałą umiejętność tych gier.
O biznesie...
Myślano dotychczas, że biznes istnieje wyłącznie dla zysku. Tymczasem prawdą jest, że biznes istnieje dla świadczenia usług. Biznes jest zawodem i jako taki musi mieć uznaną etykę zawodową, której naruszenie poniża człowieka. Biznesowi potrzeba więcej ducha zawodowego, dążącego do zawodowej uczciwości wynikającej nie z konieczności, lecz z osobistej godności.
O Tobie...
Nie bój się przyszłości, a nie czcij przeszłości! Ten, kto boi się przyszłości, potencjalnego niepowodzenia, sam ogranicza swoją działalność. Niepowodzenie jest tylko sposobnością do inteligentniejszego rozpoczynania na nowo. Nie ma wstydu w uczciwym niepowodzeniu; wstydem jest bać się niepowodzenia. To, co minęło, jest użyteczne tylko o tyle, o ile wskazuje drogi i sposoby postępu.
O faktach...
Każdy człowiek spacerujący po ulicy Bagley 58 w Detroit późną nocą 4 czerwca 1896 roku był świadkiem dziwnej sceny: Henry Ford z siekierą w ręku rozbijał ścianę z cegieł swego wynajętego garażu. Właśnie odpalił swój nowy, zasilany paliwem samochód, ale ten okazał się zbyt duży, aby przejechać przez drzwi. Ford wielokrotnie opowiadał historię tej krótkiej przejażdżki w deszczu przez Grand River Avenue do Washington Boulevard. Zawsze dodawał, że stworzenie swego "czterocykla" zajęło mu 7 lat.
poniedziałek, 14 marca 2011
poniedziałek, 28 lutego 2011
MODLITWA
Proszę cię o dwie rzeczy;
nie odmów mi zanim umrę:
Oddal ode mnie fałsz i słowo kłamliwe;
nie nawiedź mnie ubóstwem ani nie obdarz bogactwem,
daj mi spożywać chleb według mojej potrzeby,
Abym będąc sytym, nie zaparł się ciebie
i nie rzekł: Któż jest Pan?
Albo, abym z nędzy nie zaczął kraść
i nie znieważył imienia mojego Boga.
Księga Przypowieści Rozdział 30 wersety 7-9
nie odmów mi zanim umrę:
Oddal ode mnie fałsz i słowo kłamliwe;
nie nawiedź mnie ubóstwem ani nie obdarz bogactwem,
daj mi spożywać chleb według mojej potrzeby,
Abym będąc sytym, nie zaparł się ciebie
i nie rzekł: Któż jest Pan?
Albo, abym z nędzy nie zaczął kraść
i nie znieważył imienia mojego Boga.
Księga Przypowieści Rozdział 30 wersety 7-9
sobota, 19 lutego 2011
piątek, 18 lutego 2011
SUKCES CZY PORAŻKA A MOŻE DROGA
Kto by nie chciał być ukochanym synem/córką tatusia?
Kto by nie chciał mieć wspaniałą żonę/męża?
Kto by nie chciał mieć cudowne dzieci?
Kto by nie chciał mieć pozytywnego wpływu na los całych pokoleń?
Kto by nie chciał być prawą ręką samego króla?
Kto by nie chciał mieć obfitość ponad miarę?
Kto by nie chciał doświadczać szacunku i uznania?
ALE.......
Kto by chciał być niezrozumiały i znienawidzony przez braci?
Kto by chciał być sponiewierany i wrzucony do studni?
Kto by chciał być sprzedawany jako niewolnik?
Kto by chciał być niesłuszne oskarżony o gwałt?
Kto by chciał być wtrącony do więzienia za czyny, których nie dokonał?
Prawdziwa historia Józefa 1Mojżeszaowa Rozdział od 37 do 45
Sukces, czy porażka, a może droga?
Kto by nie chciał mieć wspaniałą żonę/męża?
Kto by nie chciał mieć cudowne dzieci?
Kto by nie chciał mieć pozytywnego wpływu na los całych pokoleń?
Kto by nie chciał być prawą ręką samego króla?
Kto by nie chciał mieć obfitość ponad miarę?
Kto by nie chciał doświadczać szacunku i uznania?
ALE.......
Kto by chciał być niezrozumiały i znienawidzony przez braci?
Kto by chciał być sponiewierany i wrzucony do studni?
Kto by chciał być sprzedawany jako niewolnik?
Kto by chciał być niesłuszne oskarżony o gwałt?
Kto by chciał być wtrącony do więzienia za czyny, których nie dokonał?
Prawdziwa historia Józefa 1Mojżeszaowa Rozdział od 37 do 45
Sukces, czy porażka, a może droga?
MĄDROŚĆ KONTRA IGNORANCJA
"Było małe miasto i niewielu w nim mieszkańców. Wyruszył przeciw niemu wielki król, obległ je i wystawił przeciw niemu potężne machiny oblężnicze. A znajdował się w nim pewien ubogi mędrzec; ten mógłby był wyratować to miasto swoją mądrością. Lecz nikt nie wspomniał owego ubogiego męża." Król Salomon
Mądrość lepsza jest niż siła i bogactwo. Przynosi rozwiązanie na każdą trudną sytuację. Ubogi mędrzec według słów Króla Salomona, posiadał wszelkie kwalifikacje żeby zostać doradcą Generalnego Sztabu Obrony, a jego rady mogłyby odmienić losy wojny. Problem w tym, że nikt biedaka nie zapytał. Tak bardzo kochamy powierzchowność i świecidełka, że nie dostrzegamy prawdziwych wartości. Z drugiej strony mądrość ubogiego nie tylko mogła przynieść zwycięstwo miastu, ale również przynieść osobiste korzyści w postaci bogactwa.
Wnioski:
- Mądrość lepsza niż siła;
- Mądrość ubogiego nie ma posłuchu;
- Żeby mądrość miała realny wpływ trzeba "ładnie ją ubrać".
Mądrość lepsza jest niż siła i bogactwo. Przynosi rozwiązanie na każdą trudną sytuację. Ubogi mędrzec według słów Króla Salomona, posiadał wszelkie kwalifikacje żeby zostać doradcą Generalnego Sztabu Obrony, a jego rady mogłyby odmienić losy wojny. Problem w tym, że nikt biedaka nie zapytał. Tak bardzo kochamy powierzchowność i świecidełka, że nie dostrzegamy prawdziwych wartości. Z drugiej strony mądrość ubogiego nie tylko mogła przynieść zwycięstwo miastu, ale również przynieść osobiste korzyści w postaci bogactwa.
Wnioski:
- Mądrość lepsza niż siła;
- Mądrość ubogiego nie ma posłuchu;
- Żeby mądrość miała realny wpływ trzeba "ładnie ją ubrać".
O TYM JAK TRĘDOWACI ZAMIENILI PASYWA W AKTYWA
Życie pisze różne scenariusze i stawia nas bardzo często w trudnych sytuacjach. Ważne jest to, aby twoje pasywa stały się platformą startową w lepszą przyszłość, tak jak w przypadku czterech trędowatych, o których chcę opowiedzieć.
Przenieśmy się siłą wyobraźni do Samarii w rok 600 przed Chrystusem (Biblia 2Krl 6:24-7:20). Syryjczycy oblegają mury miasta Samarii i stosują bardzo dobrze znaną i sprawdzoną taktykę: oblężenie, izolację i czas. Sytuacja taka utrzymuje się przez dłuższy czas i doprowadza mieszkańców do skrajnego głodu. Cena żywności, hmm jeżeli żywnością można nazwać łeb osła, dochodzi do niewyobrażalnych kwot. Z czasem dochodzi do czynów kanibalizmu. W takiej atmosferze wracamy do naszych trędowatych bohaterów. Z uwagi na ich chorobę trędowaci żyli poza murami miasta i skazani byli na łaskę mieszkańców miasta. Tak więc wyrzucane resztki jedzenia stanowiły swoistą restaurację dla wyalienowanych. Sytuacja zmienia się w czasie wojny – „bar mleczny został zamknięty” i trędowaci nie dostali nawet „złamanej kości”. W końcu wyczerpani i gotowi na śmierć, ale z nutką nadziei wbrew nadziei, postanowili iść do obozu nieprzyjaciela.
W sytuacji presji w naszym umyśle mogą rodzić się dwie postawy: rezygnacja i poddanie lub determinacja do podjęcia ostatniego trudu w celu doprowadzenia do zmiany skrajnej niekorzystnej sytuacji. Głód zmusił trędowatych, aby wstali i podążyli tam, gdzie wiedzieli, że znajdą pokarm. Podjęli tę decyzję pomimo, że spodziewali się gradu strzał, uzbrojonej żądnej krwi armii. I kogo spotkali? ....... Nikogo!
Wszystko wyglądało inaczej niż sobie wyobrażali. Chwilę przed tym jak trędowaci wyruszyli w ostatnia podróż, Syryjczykom wydawało się, że słyszą odgłosy nadciągającej armii. Wrażenie było tak przerażające, że Syryjczycy uciekli, porzucając za sobą wszytko co posiadali – jedzenie, ubranie, zbroję, zwierzęta, konie, wozy.
Trędowaci ocaleli w królewskim stylu.
To nie okoliczności są naszym prawdziwym problemem, ale strach który nosimy w sobie.
CZAS PRZEKLEŃSTWO CZY BŁOGOSŁAWIEŃSTWO
Otrzymaliśmy od Boga coś bardzo cennego i niezwykłego - to czas, którym każdy z nas został obdarowany po równo i niezależnie jak bardzo go cenimy, to w żaden sposób nie możemy czasu zaoszczędzić, zwolnić, czy zatrzymać. Nieustannie go ubywa i nie ma możliwości uzupełnienia zapasów.
Jedynie co można zrobić, to wykorzystać go jak najlepiej.
Jedynie co można zrobić, to wykorzystać go jak najlepiej.
Subskrybuj:
Posty (Atom)