niedziela, 27 marca 2011

NAPOLEN HILL :: Prawa sukcesu. Tom XV i XVI - fragment

POTĘGA MODLITWY
 — Nie — powiedział prawnik. — Nie wniosę pańskiego oskarżenia
przeciwko temu człowiekowi. Może pan wziąć kogoś innego do tej
sprawy albo może pan ją wycofać, jak pan woli.
— Myśli pan, że nic się na tym nie da zarobić?
— Prawdopodobnie dałoby się na tym trochę zarobić, ale na te pieniądze
ten człowiek musiałby sprzedać ten niewielki domek, gdzie
mieszka i który jest jedyną rzeczą, jaką on ma! Ale i tak nie chcę się
mieszać w tę sprawę.
— Wystraszył się pan, co?
— Wcale nie.
— Pewnie ten gość bardzo błagał, żeby mu odpuścić?
— No tak, tak było.
— A pan ustąpił, no nie?
— Tak.
— Co pan właściwie zrobił?
— Chyba trochę się rozpłakałem.
— I ten gościu bardzo pana prosił, tak?
— Nie, tego nie powiedziałem. Nie odezwał się do mnie ani słowem.
— Aaa, to mogę łaskawie zapytać, do kogo się zwracał na pańskim
przesłuchaniu?
— Do Boga Wszechmogącego.
— Aha, zaczął się modlić, tak?
— Nie specjalnie dla mnie, wcale nie na pokaz. Widzi pan, znalazłem
ten domek dość łatwo i zapukałem do drzwi, które stały otworem,
ale nikt mnie nie słyszał. Wszedłem więc do małego przedsionka
i zobaczyłem przez niedomknięte drzwi przytulny salonik. A tam
na łóżku, z siwą głową wysoko na poduszkach, leżała starsza pani
wyglądająca zupełnie tak samo jak moja matka, ostatnim razem kiedy
widziałem ją żywą na tej ziemi. Miałem właśnie zapukać, kiedy
powiedziała: „Dobrze tatku, możemy zaczynać, jestem gotowa”. A
na kolanach przy jej łóżku klęczał stary, siwowłosy człowiek, jeszcze
starszy niż jego żona, jak mi się zdawało. I wtedy już za skarby świata
nie mogłem zapukać. No więc on zaczął. Najpierw przypomniał
Bogu, że nadal są Jego posłusznymi dziećmi, żona i on, i że obojętnie,
co On uważa za słuszne zesłać na nich, nie będą się buntować
wobec jego woli. Oczywiście „ciężko nam będzie stać się bezdomnymi
teraz na starość, kiedy biedna mama jest taka chora i bezradna, i
ech! Jak zupełnie inaczej by to było, gdyby chociaż jeden z chłopaków
ocalał z wojny”. Wtedy głos mu się jakby załamał, a biała ręka
ukradkiem wysunęła się spod kołdry i pogładziła go po siwych włosach.
Potem powtórzył jeszcze raz, że nic nie mogłoby być znowu
tak straszne, jak rozstanie z tymi trzema synami — chyba żeby rozdzielono
jego i matulę.
Na koniec zaczął pocieszać się faktem, iż dobry Bóg wie, że to nie z
jego winy grozi im teraz obojgu utrata ich małego domku, co oznaczałoby
żebractwo i spanie w przytułkach — gdzie prosili, aby Bóg
ich nie zsyłał, jeśli taka Jego wola. A potem zacytował mnóstwo
obietnic o bezpieczeństwie tych, którzy pokładają swoją ufność w
Bogu. Prawdę mówiąc, była to najbardziej przejmująca modlitwa,
jaką kiedykolwiek słyszałem. A na końcu poprosił o błogosławieństwo
Boże dla tych, którzy mieli ich skarżyć i domagać się sprawiedliwości.
Prawnik ciągnął dalej, bardzo cichym głosem:
— I — myślę teraz — że wolałbym sam dziś iść spać do przytułku,
niż splamić swoje serce i ręce krwią z takiego oskarżenia jak to.
— Boimy się pokonać modlitwę staruszka?
— Niech cię Bóg błogosławi, człowieku, ale nie mógłbyś jej pokonać!
— powiedział prawnik. — Powiadam ci, on pozostawił wszystko
woli Bożej; wyłuszczył swoje i nasze pragnienia Bogu, ale ze
wszystkich mów sądowych, jakie słyszałem, ta była najlepsza. Widzisz,
uczono mnie tych rzeczy w dzieciństwie. No i zobacz, dlaczego
poszedłem tam właśnie wtedy, kiedy mogłem usłyszeć tę modlitwę?
Nie wiem na pewno, ale jedno wiem — że oddaję tę sprawę.
— Żałuję — powiedział klient, wiercąc się niespokojnie — że mi
pan powiedział o tej modlitwie staruszka.
— Dlaczego?
— No bo chciałbym dostać pieniądze ze sprzedaży tego domu, ale
mnie też nauczono Biblii dosyć dobrze, kiedy byłem małym chłopcem
i nie w smak mi przeciwstawiać się temu, o czym pan mówi.
Trzeba było nie słuchać ani słówka, a następnym razem radzę nie
podsłuchiwać czegoś, co nie jest przeznaczone dla pańskich uszu.
Prawnik uśmiechnął się.
— Mój drogi panie — powiedział. — Znowu pan jest w błędzie. To
było przeznaczone dla moich uszu; i dla pańskich także. Bóg
Wszechmogący tak to przeznaczył. Jeszcze pamiętam, jak moja stara
matka śpiewała o tym, że Bóg działa w najdziwniejszy sposób.
— Tak, moja matka też to śpiewała — powiedział klient, zgniatając
dokumenty roszczeniowe w dłoniach. — Może pan do nich zadzwonić
rano, jeśli pan chce, i niech pan powie „matuli” i „tatkowi”, że
pozew został wycofany.
— W najdziwniejszy sposób — dodał prawnik z uśmiechem.
***
Ani ta lekcja, ani ten kurs, którego jest częścią, nie opiera się na ckliwych
sentymentach, ale nie da się uciec od prawdy, że sukces w swojej
najwyższej i najszlachetniejszej formie sprowadza człowieka w
końcu do widzenia wszystkich relacji międzyludzkich z uczuciem
głębokiego wzruszenia; takim, jakie czuł ów prawnik, podsłuchawszy
modlitwę starego człowieka.
Może to staroświeckie myślenie, ale jakoś nie mogę pozbyć się przekonania,
iż żaden człowiek nie może osiągnąć najwyższej kategorii
sukcesu bez pomocy naprawdę szczerej modlitwy!
Modlitwa jest kluczem, którym można otworzyć sekretne przejście
opisywane w Części Jedenastej. W naszym wieku świeckich spraw,
kiedy szczytowa myśl większości ludzi koncentruje się na gromadzeniu
bogactwa albo walce o utrzymanie się przy życiu, łatwo nam jest
przegapić potęgę szczerej modlitwy.
Nie twierdzę, że powinniście uciekać się do modlitwy jako sposobu
na rozwiązanie swoich codziennych problemów, które wymagają natychmiastowej
uwagi. Nie posunę się tak daleko w kursie szkoleniowym
przeznaczonym głównie dla tych, którzy potrzebują go na drodze
do sukcesu mierzonego w dolarach. Ale czy mógłbym nieśmiało
zasugerować, abyście może spróbowali tak na próbę pomodlić się,
kiedy wszystko inne nie zdoła przynieść wam zadowalającego sukcesu?
Trzydziestu chłopa, rozczochranych, z zaczerwienionymi oczami, w
rządku przed sędzią Sądu Policyjnego San Francisco. Zwykłe poranne
towarzystwo pijaków i chuliganów. Niektórzy starzy bywalcy,
inni zwiesili głowy ze wstydu. Właśnie kiedy ucichł chwilowy rumor
spowodowany wprowadzeniem aresztantów, zdarzyła się dziwna
rzecz. Silny, czysty głos gdzieś z głębi zaczął śpiewać:
Zeszłej nocy gdy spałem,
Sen piękny widziałem.
„Zeszłej nocy!” Przecież był to dla nich wszystkich koszmar albo pijackie
zamroczenie. Ta pieśń była takim kontrastem do okropnej rzeczywistości,
że wszyscy doznali nagłego szoku na myśl przyniesioną
w tej pieśni.
W Jerozolimie stałem,
Na świątynię spoglądałem.
Mówiła dalej pieśń. Sędzia zastygł na chwilę. Zapytał po cichu. Były
członek słynnej kompanii operowej czekał na proces w sprawie fałszerstwa.
To on śpiewał w swojej celi.
W międzyczasie pieśń biegła dalej, a każdy z ludzi stojących w linii
okazał jakiś rodzaj emocji. Jeden czy dwóch upadło na kolana. Jeden
chłopiec na końcu szeregu, po desperackiej próbie odzyskania samokontroli,
oparł się o ścianę, schował twarz w ramionach i załkał:
„Och mamo, matko moja”.
Te łkania, przedzierające się do serc wszystkich, którzy je słyszeli, oraz
ta pieśń, wciąż wlewająca się na salę sądową, zlały się ze sobą w ogólnej
ciszy. Wreszcie jeden z ludzi zaprotestował:
— Wysoki Sądzie — powiedział. — Czy musimy tego słuchać? Jesteśmy
tu, by dostać swoją karę, ale to...
On też zaczął szlochać.
[…]
KLIKNIJ ABY KUPIĆ

DROGA DO SUKCESU

Kiedy byłem na wykładach biznesowych z udziałem Petera J. Danielsa - chrześciajańskiego miliardera - zadawano dużo pytań typu: Jak odnieść sukces? Od czego zacząć biznes? Co jest ważne w biznesie? Na te  i inne podobne pytania padała odpowiedź w formie pytania: Ile przeczytałeś biografii ludzi, którzy odnieśli sukces? Jaką ilością przeczytanych lektur tego typu możesz pochwalić w skali tygodnia, miesiąca, czy roku? Peter J. Daniels wskazywał w ten sposób, jak ważne jest to, abyśmy uczyli się i korzystali z mądrości ludzi, którzy odnieśli już sukces.

Dlatego gorąco polecam n/w książkę:
"Henry Ford - Moje życie i dzieło"


Henry Ford w swojej autobiografii jest stanowczy, bezkompromisowy, trzyma się faktów:

O ludziach bez wyobraźni...

Na świecie można się spotkać z dwoma pokrojami ludzi niemądrych. Jednym jest milioner, wyobrażający sobie, że gromadząc pieniądze, skupia w swym ręku prawdziwą władzę, a drugim reformator, bez grosza, wierzący, że gdy tylko uda mu się odebrać pieniądze jednej klasie, by dać drugiej, uleczy wszystkie bolączki świata. I jeden, i drugi osadzeni są na fałszywym tropie. Mogliby równie dobrze wykupić wszystkie szachy i domina świata, łudząc się, że przez to skupują niebywałą umiejętność tych gier.

O biznesie...

Myślano dotychczas, że biznes istnieje wyłącznie dla zysku. Tymczasem prawdą jest, że biznes istnieje dla świadczenia usług. Biznes jest zawodem i jako taki musi mieć uznaną etykę zawodową, której naruszenie poniża człowieka. Biznesowi potrzeba więcej ducha zawodowego, dążącego do zawodowej uczciwości wynikającej nie z konieczności, lecz z osobistej godności.

O Tobie...

Nie bój się przyszłości, a nie czcij przeszłości! Ten, kto boi się przyszłości, potencjalnego niepowodzenia, sam ogranicza swoją działalność. Niepowodzenie jest tylko sposobnością do inteligentniejszego rozpoczynania na nowo. Nie ma wstydu w uczciwym niepowodzeniu; wstydem jest bać się niepowodzenia. To, co minęło, jest użyteczne tylko o tyle, o ile wskazuje drogi i sposoby postępu.

O faktach...

Każdy człowiek spacerujący po ulicy Bagley 58 w Detroit późną nocą 4 czerwca 1896 roku był świadkiem dziwnej sceny: Henry Ford z siekierą w ręku rozbijał ścianę z cegieł swego wynajętego garażu. Właśnie odpalił swój nowy, zasilany paliwem samochód, ale ten okazał się zbyt duży, aby przejechać przez drzwi. Ford wielokrotnie opowiadał historię tej krótkiej przejażdżki w deszczu przez Grand River Avenue do Washington Boulevard. Zawsze dodawał, że stworzenie swego "czterocykla" zajęło mu 7 lat.